Jacek Gleba Jacek Gleba
433
BLOG

Chcemy być zdrowi

Jacek Gleba Jacek Gleba Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Reforma POZ proponowana przez MZ, przypomina listę życzeń na zasadzie „nich się stanie….” i tudzież tak samo życzeniowych wniosków.

Skąd ma się pojawić dodatkowych 12 tys. lekarzy rodzinnych ….nie wiadomo ….większość z zagranicy nie wróci (chociaż ja wróciłem….przynajmniej po części)

Jednym z istotnych problemów, który generował model finansowania POZ, w którym lekarza POZ w pewnym sensie ponosił koszty badań laboratoryjnych, jest prawie kompletne zaniechanie profilaktyki (na profilaktykę wydajemy 0,5% budżetu na zdrowie, kolejny najgorszy kraj wydaje 4%...czyli Polska i długo, długo nic), późna diagnoza chorób i w efekcie wysokie koszty leczenia. Teraz dokładamy do budżetu POZ leczenie specjalistyczne. Na pewno osiągniemy jeden pozytywny skutek. W modelu obsługi pacjenta POZ/specjalistyka/szpital w proporcjach 30/40/30 przesuniemy się stronę optymalnego w tym zakresie modelu 85/10/5. Na pewno skutkiem będzie zmniejszenie kolejek do specjalistów. Dla Pacjenta może być to zmiana istotna, o ile faktycznie kierowanie Pacjentów do specjalistów będzie podlegało racjonalnym zasadom. Najprawdopodobniej w większości przypadków będzie to na zasadzie „kto się upomni ten dostanie”, i zaraz potem pojawi się kolejnych 20 rozporządzeń co, kiedy, komu i dlaczego – czyli typowy dla biurokracji sposób „rozwiązywania problemów”, które chwilę wcześniej sama wygenerowała. Negatywna motywacja finansowa na poziomie POZ odbija się dzisiaj szerokim echem generując bardzo wysokie koszty wtórne na poziomie całego systemu.

Zakładając bardziej realistyczny scenariusz, a mianowicie, że ilość lekarzy nie zmieni się w sposób istotny. Formalnie zmniejszy się długość kolejek do specjalistów i odtrąbimy pozorny sukces. POZ bez zmiany modeli działania będzie w większości przypadków dużo trudniej dostępny, co jeszcze bardziej obniży wczesne wykrywanie, profilaktykę itd., a w efekcie podniesie koszty leczenia na poziomie całego systemu.

I lekarze POZ i Lekarza specjaliści mają ograniczoną ilość czasu. Podstawowym pytaniem jest jak ten czas efektywnie zagospodarować. Czym zajmuje się lekarz w Polsce? Takie pytanie może brzmieć paradoksalnie, w moim przekonaniu jest jednym z kluczowych do zrozumienia problemów całego systemu. Po ponad 20 latach pracy za granicą zacząłem pracować w Polsce…przyznam, że po roku tegoż doświadczenia nie jestem w stanie bez wsparcie programu wypisać zwykłej recepty, pomijając wszelkie regułki co komu i dlaczego siłę należy. Z całym tym zestawem wytworów biurokracji mamy system o najgorszej relacji nakłady / wyniki leczenia nie tylko w Europie, ale też porównując się do krajów o dużo niższych wskaźnikach rozwoju. To jest kolejny element wyobraźni i myślenie życzeniowego administracji …zasada, że im więcej regulacji tym taniej w większości przypadków generuje olbrzymie koszty i zatory. To sobie już dawno uświadomiono, nasza biurokracja robi coraz większe postępy w ugruntowaniu swojej władzy.

I tak w moim doświadczeniu i nie wiem na ile większość kolegów to podzieli, lekarz zajmuje się:

- wypełnianiem historii choroby, która w Polsce stała się narzędziem wojny pomiędzy lekarzem i systemem, a nie dokumentem wspierającym leczenie pacjenta (zaznaczę tylko, że przez 25 lat nikt nigdy do moich historii chorób nie zaglądał – za granicą, mam na myśli, a tym bardziej urzędnik z bardzo ograniczoną wiedzą medyczną)

- pracę, która do niego nie powinna należeć i może być wykonana przez innych pracowników systemu

- dopasowywaniem życia do procedur

- poddawaniu się kontroli maści wszelakich

- i w końcu trochę leczeniem

Pozostaje dla mnie zupełnie niezrozumiałym fakt, dlaczego system zakłada w swoich ideałach, że lekarz nie może być sam odpowiedzialny za to co zleca pacjentowi i potrzebuje do tego tysiące niemożliwych do opanowania (i zbędnych z klinicznego punktu widzenie) regułek. Pacjent natomiast, jako istota rozumna raczej nie będzie działał na swoją szkodę. Ani pacjent, ani lekarz nie potrzebują dla ułożenie swojej relacji zasad tworzonych przez biurokratów.

Co by było, gdyby – tak jak się dzieje w większości krajów – lekarza zajmował się leczeniem, głównie leczeniem. Czy generowałby więcej kosztów? Jakie byłyby wyniki leczenia?

To ostanie pytanie jest pytaniem „tabu” dla polskiego systemu opieki zdrowotnej. O obecne wyniki lepiej nie pytać, a jest tragicznie np. najgorsze wskaźniki w Europie w leczeniu raka, złe wyniki leczenie chorób serca (poza zabiegowym) itd. itd..

Przyjmijmy system prosty:

1.      -  lekarza zajmuje się leczeniem i ma wolność wyboru metod leczenia – zgodnie z Kodeksem Etyki Lekarskiej.

2.      -  Nakłady na leczenie są jakie są i tego raczej nie zmienimy, lub w bardzo małym stopniu

3.   - Kontrolowane są przede wszystkim wyniki leczenia. (od kontroli procesu, który u nas jest głównym elementem kontrolowanym odeszli chyba wszyscy już dawno temu)

Czyli po prostu: lekarz jest odpowiedzialny za wyniki swojej pracy i zajmuje się przede wszystkim leczeniem. Częścią za którą odpowiedzialna jest administracje jest dostarczenie lekarzowi czy, patrząc szeroko, systemowi środków niezbędnych do funkcjonowania. Jest to swojego rodzaju symbioza oparta na kompetencjach. W Polsce bardzo, ale to bardzo poważnie zaburzona, poprzez daleko idące wchodzenie w kompetencje lekarzy czy ośrodków medycznych, przez administrację, której takich kompetencji brakuje, co więcej ani mieć ich nie powinna, ani jej nie są potrzebne.

Mamy tutaj kolejne uproszczenie – administracja w ramach konstytucyjnej odpowiedzialności płaci i w zamian otrzymuje wyniki leczenia – i to jest to, czego oczekuje realny płatnik, czyli pacjent – po prostu chce być wyleczony. Leczenie i wybór metody pozostawmy lekarzom. Brzmi to, być może idealistyczne, ale na tych prostych podstawach opiera się model funkcjonowania większości efektywnych systemów opieki zdrowotnej, szczególnie tych efektywnych.

Pozostaje patrzyć z uwagą i niepokojem na realne wyniki reformy POZ. Podobnie jak na wyniki sieci szpitali. W tym drugim przypadku, mamy przynajmniej element pozytywny - stworzenie poziomów referencyjnych i konieczności zapewnienia opieki szpitalnej. Model rozliczeń i oczekiwanie względem niego znowu wchodzę w myślenie życzeniowe, moim zdaniem niestety. Finansowanie budżetowe nie jest stosowane w większości rozliczeń usług szpitalnych z dwóch głównych powodów: pacjent staje się „zbędny” w takim systemie i nie stymuluje poprawy jakości opieki medycznej. Uzupełnienie życzeń autorów o kolejnych 20 rozporządzeń na pewno to „usprawni”.

Prostym, być może zbyt prostym z punktu widzenia admnistracji, rozwiązaniem, byłoby wdrożenie JGP (Jednorodne Grupy Pacjentów) w swoim wariancie oryginalnym, bez polskim „ulepszeń” z całą prostotą, generowaniem innowacji i jakości, które ten system ze sobą niesie. W wariancie polskim, z rozliczaniem procesów, jedyne co daje to pozory kontroli dla urzędników. Natomiast patrzenie na to jako na dwie jedyne, możliwe opcje dowodzi, poza niewiedzą, braku wyobraźni.

Życzę wszystkim dużo zdrowia i cierpliwości…

Jacek Gleba
O mnie Jacek Gleba

Lekarz Rodzinny, MBA, Zarządzanie Systemami Opieki Zdrowotnej,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości